Skulona na skale
zwinięte skrzydła, podwinięty ogon
spuszczona głowa
wsłuchana w szum fal
zapatrzona poza horyzont
szukam wytchnienia
ciszy, spokoju
Wiatr rozwiewa złe myśli
słońce osusza łzy
deszcz przynosi ukojenie
dla rozżarzonej skóry
Uzbrojona jedynie w nadzieję
Z tarczą poskładaną z uczuć
Rozpościeram skrzydła....
głęboki oddech
potem drugi
i rzucam się w przepaść
by potem wznieść się pod niebiosa
Ruszam do walki
Najważniejszej w moim życiu
Być może ostatniej
O własną duszę.
...............................
Nie.
Nie o duszę.
O życie.
Ciągłe walki.
Ile jeszcze???
Zabawne.
Jak wiele z tych wierszy które pisałam kiedyś można odnieść do obecnej sytuacji.
16 lat temu
0 myśli: